niedziela, 2 października 2011

Duński akademik

Po dość długiej przerwie spowodowanej moim wyjazdem na emigrację (czyt. na Erasmusa), postanowiłem wreszcie dodać coś nowego. Tym razem tematem przewodnim jest akademik należący do mojej uczelni (VIA University College), mieszczącej się w Horsens (Dania).

Również forma tego wpisu będzie nieco inna - tym razem jest to PDF - ilustrowany przewodnik z narracją pary sympatycznych Superstarów :)


Jest to jedna z moich ulubionych par i bardzo długo zastanawiałem się jak można wykorzystać te butki. Musiało być to coś ekstra, banalna sesja odpadała, nie dla butków, które zostały tak opisane przez poprzednią właścicielkę:
"(...) to były moje najukochańsze superstary... Miałam je dobrych, ładne lat, ale od ostatnich 3 nie nadawały się już do pokazywania w świecie zewnętrznym/rzeczywistym, co nie zmienia faktu, że jak najbardziej nosiłam je w zaciszu własnego domu i ogrodu. Używałam ich przede wszystkim do tańczenia, bo były najwygodniejsze. Jeśli chodzi o buty sportowe to mam słabość do superstarów."

W końcu uznałem, że Dania to godne miejsce

Zapraszam do lektury mojego przewodnika - POBIERZ*!

*Plik ma 6.3MB, zatem może się trochę pobierać :)

niedziela, 14 sierpnia 2011

W blasku świec

Dawno, dawno temu. Za siedmioma mailami, za siedmioma ponagleniami była sobie prośba.
– Drogi Marcinie, jak będziesz miał czas, to czy możesz napisać coś o tych butach, które Ci ostatnio wysłałem? – ponaglał Maciek. – Obiecałeś, że to napiszesz, tak szybko, jak to możliwe.
Jego zniecierpliwienie było zupełnie oczywiste. Minął miesiąc, później kolejny a Marcin nadal znajdował wymówki by nic nie zrobić. Studia, sesja, wyjazdy – zawsze coś... Coś istotniejszego niż prośba Maćka.



– Widziałem, że dodałeś kolejne wpisy, powiedz mi kiedy opiszesz te DC i Adi od P.? – przypominał się Maciej. – Wiem, że nigdy nie masz czasu. Rozumiem to, ale obiecaj, że następnym razem napiszesz coś o butkach, które Ci wysłałem.



Niebawem Marcin miał wyjechać do Dani. Wyczytał w jednym z internetowych przewodników, że jest to kraj w którym przypuszczalnie jest największe zużycie świec na jednego mieszkańca.
– A gdyby tak zrobić sesję zdjęciową przy świecach? – pomyślał.



– Świece są. Tło jest. Statyw jest. Maszyna, która robi ping jest – wyliczał. – Czegoś tu brakuje... A! Butków! No tak, oczywiście, że butków... – poinformował samego siebie z nieukrywana dumą. Gdy tylko przezwyciężył ostatni problem techniczny, wziął się do przygotowania kompozycji.



Ping – pstryk , ping – pstryk , ping – pstryk. Rozlegał się co chwilę odgłos podnoszonego lustra oraz poprzedzający go dźwięk informujący o złapaniu ostrości przez autofokusa. Świeczka tu, świeczka tam, tą zgasić, tamtą zapalić. But w lewo, but w prawo. Co chwilę inna kompozycja.



Problem – jak on nie lubił tego słowa.
– Dlaczego ciągle wychodzą jakieś problemy? – pytał sam siebie. – Mam już zdjęcia. OK, może nie są najlepsze, ale są. Chociaż, podatki też nie są najlepsze i są, a to akurat pozytywne nie jest – zaczął rozważać. – Dobra, nie ważne. Tak czy owak, co ja mam teraz o tych butach napisać? A gdyby tak ich najnowszą historię?



Najnowsza historia, czy jest jakaś nowsza niż ta z sesji przy świecach? :)

wtorek, 26 lipca 2011

W-wa...

Właściwie to nigdy wcześniej nie byłem w stolicy. No raz, jak miałem 8 lat, więc się nie liczy. Uznałem, że skoro trafiłem na zesłanie* do Mińska Mazowieckiego, to warto byłoby zobaczyć Warszawę. Długo zastanawiałem się co warto zobaczyć. Wiadomo duże miasto i jeszcze większy wybór ciekawych miejsc. Zdecydowałem się na wariant ‘klasyczny’, czyli zobaczenie tego co zobaczyć trzeba. Pomyślałem, że będzie to również świetna okazja, by zrobić kolejną plenerowa sesję zdjęciową. Zwłaszcza że Pumy, które wybrałem przyjechały z Londynu i tez chciałyby zobaczyć stolicę.

Pałac Kultury (wł. Pała Kultury**), pierwszy przystanek mojej wycieczki. Wiele osób twierdzi, że jest brzydki, trąci socjalizmem itd. Jak dla mnie jest genialny i to właśnie dlatego. Będąc przy nim nie trudno wyobrazić sobie Orwellowską rzeczywistość. Beton, szarość, przytłaczający nastrój i wyplucie z ludzkich emocji. Cieszę się, że nie żyłem w czasach, w których powstawało to dzieło architektury.

Muzeum Powstania Warszawskiego. Jedno z tych miejsc, które nie tylko warto, ale i trzeba zobaczyć. Placówka robi ogromne wrażenie, zarówno ze względu na formę ekspozycji, jak również na samą treść. Jak dla mnie drugie najciekawsze muzeum w Polsce. Na pierwszym miejscu są nadal krakowskie Podziemia Rynku, ale może to wynikać z mojej fascynacji średniowieczem :) W każdym razie na pewno obydwa miejsca warto odwiedzić.

Park Łazienkowski. Miła odmiana od ruchliwego i głośnego miasta. Nie to, żeby pełne turystów, spacerowiczów i biegających dzieci miejsce było jakoś spokojne :)

Ostatnim przystankiem było Stare Miasto. Właściwie to tylko Plac Zamkowy, gdyż parę minut po moim przybyciu rozpoczęła się straszna ulewa. Szkoda, bo planowałem tego dnia jeszcze przejść się po zabytkowych uliczkach. No nic, może następnym razem. Jest przynajmniej po co wracać.
Wszystko z czasem się kończy. Skończyła się ładna pogoda. Skończyła się wycieczka. Skończyła się również opowieść tych pumek. Skończyła się tam, gdzie rano się rozpoczęła...


* Znaczy się na praktyki.
** Znający polską edycję Munchkina wiedzą o co chodzi. :)

piątek, 22 lipca 2011

Peace, anarchia i... łazienka


- A gdyby tak wziąć jakąś parę ze sobą? - Tak zrodził się pomysł wykonania pierwszej wyjazdowej sesji fotograficznej. Długo myślałem którą parę wybrać. Uznałem, że anarchistyczne Converse idealnie wpasują się w klimat pewnej zapuszczonej łazienki.


Prawdę powiedziawszy, na tą parę czekałem bardzo długo. Jak dobrze liczę, a nie liczę dobrze, to będzie gdzieś ze cztery lata, czyli od I semestru studiów. Oczywiście wtedy jeszcze nie wiedziałem, że będę je chciał. Nic dziwnego, wtedy były jeszcze nowe i nie miały w sobie tego czegoś. Sytuacja zmieniła się jakiś czas później, może rok albo dwa.


Przyznam, że zdobycie tej pary było nie lada wyczynem. Przyczyny były dwie. Po pierwsze cały mój projekt został, skądinąd słusznie, za bardzo dziwny. Była to pierwsza przeszkoda, którą jednak z czasem jakoś udało się przeskoczyć. Druga trudność była równie duża, tym razem z mojego punktu widzenia była dziwna. Ex-właściciel* jest niesamowitym chomikiem, który przywiązuje się do swoich rzeczy. Podejrzewam, że gdyby nie przeprowadzka, to nie udałoby mi się ich zdobyć.


Poprosiłbym ex-właściciela o napisanie krótkiej historii tych butków, ale w uzyskałbym którąś z następujących odpowiedzi lub ich kombinację:
- To jest dziwne.
- Nie wiem, chyba muszę to przemyśleć.
- Wiesz przecież, że nie umiem pisać.


Naturalnie mógłbym sam coś więcej napisać na podstawie strzępów informacji, które do mnie dotarły ale chyba wolę tego nie robić**.


* A może ex-właścicielkę. Cóż... zasadniczo, to wiem kto to jest, to oczywiste, ale pewnie ta osoba by się pogniewała, gdybym napisał coś więcej. Przyjdzie mi jeszcze rok przebywać z tym osobnikiem i chyba wolę mu nie podpadać ;)
** Patrz ostatnie zdanie pierwszej gwiazdki :)


wtorek, 5 lipca 2011

Jak Feniks z popiołów


Superstary to jeden z najbardziej kultowych modli jakie widział świat. Podobają się wszystkim i, co ważniejsze, pasują do wszystkiego. Nie ważne czy jesteś hiphopowcem, metalem, chłopakiem czy dziewczyną. Te buty będą Ci pasować.


Sam miałem parę Superstarów. Właściwie nadal mam ale chociaż już w nich nie chodzę. Dużo ze mną przeszły – Tatry, koncerty, nawet były na imprezie rekonstrukcyjnej na Wolinie i pod Grunwaldem. Dlatego tak ucieszyłem się jak zobaczyłem, że do pary której tyczy się wpis, był dodany krótki liścik...


"Jak już wspomniałam – jest to ważna i najukochańsza para butów jaką miałam – od dzieciństwa marzyłam o Superstarach – pierwsze prawdziwe kupiłam mając 20 lat. Buty przeszły ze mną pogo na wielu koncertach w tym pamiętny Woodstock, na którym poznałam póki co największą miłość mojego życia (on też uwielbiał Superstary)."


"Buty te zeszły wiele kilometrów w wielu miastach Polski i Europy. Zaliczyły trasę stulecia (Metallica, Slayer, Authomax, Mega death ) oraz długo wyczekiwane Blood 4 blood (najgorszy koncert życia). Są już naprawdę zmaltretowane, poza tym miłość też się skończyła i dlatego chcę je oddać w twoje ręce – żeby rozstać się z przeszłością. Pozdrawiam!

Kasia :P"


Czas iść dalej, zostawić przeszłość za sobą. Każdy krok przyniesie coś nowego. Kolejne koncerty, przyjaźnie, miłość... Nie ma co oglądać się za siebie.



A te buty? Są już wolne! Czeka je nowe życie, niech powstaną jak Feniks z popiołu i lecą...

czwartek, 16 czerwca 2011

Idea kolekcji – wersja 2.0


Po dwóch latach prowadzenie tego bloga, naturalnym jest, że przyszedł czas na lekki lifting, czy wprost, jawną modyfikacje głównych założeń projektu.

Zdjęcia


Dwa wpisy – „Pamiątka z wakacji” i „Noc Muzeów” – zachęciły mnie do dalszego eksperymentowania z ciekawymi propozycjami przedstawienia tak zwyczajnej rzeczy jak stare buty. Pozwoliłem sobie zadać pytanie: Czym jest samo zdjęcie, jeżeli nie niesie treści? Zwykłym, czasem ładnym, zdjęciem. Stwierdziłem, że ciekawie byłoby spróbować stworzyć coś w rodzaju opowieści urozmaiconej obrazkami, a właściwie odwrotnie. Obrazkowej opowieści uzupełnionej tekstem. Co z tego wyjdzie – czas pokaże...
Treść


Kolejnym bodźcem do zrewidowania założeń projektu były dwa bogi, które zlazłem „She's Walking Miles in Someone Else's Shoes” oraz „Last Night’s Garbage”. Uznałem, że może warto byłby wzbogacić każdy wpis jakimś własnym przemyśleniem, uwagą na dany temat, czy po prostu, luźnym skojarzeniem. Obrazkowa opowieść uzupełniona tekstem...

A co z historiami?


Historie... Punkt wyjścia do całego projektu. Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że zdobycie ciekawej historii wcale nie jest proste. Zwykle są to dwa, trzy zdania. W sumie nie powinienem się dziwić. Najczęściej buty służą do chodzenia, tak zdecydowanie najczęściej, i trudno się spodziewać aby każdy miał z nimi jakieś specjalne doświadczenia. Z drugiej strony, jak widać w kilku wpisach, zdarzają się całkiem barwne i interesujące wypowiedzi.

Hasło


„To co dla jednych jest bezwartościowe, dla innych może być bezcenne” – hasło mojego bloga. Naturalnie jest to odniesienie do butów, które są stare, niepotrzebne, nic niewarte dla właściciela a dla mnie, jako kolekcjonera, mogą być bezcenne. Myślę, że przyszedł czas na nowe hasło. „Gmnastikskor – idąc przez życie”. Uważam, że będzie lepiej pasowało do nowej idei projektu. Interpretacja? Hmm... nie wiem czy powinienem zabierać zabawę. Może dam to na samym końcu, bardzo małymi literkami :)

Ewolucja



Przeglądając kolejne wpisy widać znaczące zmiany w treści następujących po sobie artykułów. Nie chodzi tu dosłownie o treść, bo wiadomo, że każdy wpis dotyczy czego innego. Może lepszym słowem byłoby „styl” wpisu lub jego „schemat”, zresztą nie ważne. Miałem 3, czasem w porywie 4 z polskiego, więc nie godzi się, bym zawsze ładnie i jasno werbalizował swoje myśli. :P Wracając do tematu. W pierwszym okresie były to bardzo dokładne opisy. Później pojawiły się wpisy w których nieco bardziej starałem się postawić na historię oraz ciekawszą fotografię. Teraz chciałbym się skupić na tym ostatnim. Podobno każdy artysta ma w swojej twórczości okresy, tutaj też są. Oczywiście daleki jestem od stwierdzenia, że jestem artystą. Chociaż z drugiej strony, jak za sztukę można uznać wystawienie pisuaru (Fontanna, Marcel Duchamp) czy malunki puszki zupy (Campbell's Soup Cans, Andy Warhol), tylko dlatego, że mają przesłanie, to może ten blog jest jakąś namiastką sztuki :)



Interpretacja autora, czyli: Co autor miał na myśli?
Przede wszystkim, samo słowo „idąc” odnosi się do butów (kto teraz chodzi boso?). Naturalnie w zwrocie „idąc przez życie”, nabiera to znaczenia upływu czasu a więc i przemijania. Luźne skojarzenie autora – „zawsze nam towarzyszy jakaś para butów, przez całe życie”. Oczywiście „idąc przez życie”, może również odnosić się do zdobywania doświadczeń, uczestniczenia w jakiś zdarzeniach a więc tworzy się historia. Trochę zagmatwane, ale mam chyba wiadomo o co chodzi :)

niedziela, 15 maja 2011

'Noc Muzeów'

Mówi się, że fotografia to malowanie światłem. Nie jestem fotografikiem, by stwierdzić ile w tym prawdy. Niemniej jednak postanowiłem tym razem zrobić nieco mniej banalne zdjęcia kolejnych par, które pojawiły się w moich zbiorach. Biorąc pod uwagę, że mamy dziś - właściwie, to już wczoraj - noc muzeów, nie powinno dziwić, iż spróbowałem swoich sił w fotografii nocnej.

Na pierwszy rzut poszedł najnowszy eksponat w moich zbiorach - Adidas Midiru W. Podobno mają około dwóch lat. Sądząc po ich stanie, jestem w stanie w to uwierzyć.









Kolejne były Reebok Splash, właściwie to dwie pary tych Reebok'ów. Wieść niesie, że należały do matki i córki, albo córki i matki. Wiadomo, jak to w legendach, nic nie jest pewne. :)






Ostatnią parą są butki, które kiedyś były już w moich zbiorach. Po roku dzielnej służby wróciły do domu. Wiem, że pewien chłopiec miał z nich użytek zarówno na kolonijnych wyjazdach nad morze, jak również podczas codziennego użytku.






Jak pewnie zwróciliście uwagę, każda para jest popisana. Jakiś czas temu wpadłem na pomysł, aby prosić byłych właścicieli by napisali lub narysowali coś od siebie. Dedykację, jakąś myśl lub zwyczajnie, to co przyjdzie im do głowy. Teraz każda para będzie jeszcze bardziej wyjątkowa.