wtorek, 26 lipca 2011

W-wa...

Właściwie to nigdy wcześniej nie byłem w stolicy. No raz, jak miałem 8 lat, więc się nie liczy. Uznałem, że skoro trafiłem na zesłanie* do Mińska Mazowieckiego, to warto byłoby zobaczyć Warszawę. Długo zastanawiałem się co warto zobaczyć. Wiadomo duże miasto i jeszcze większy wybór ciekawych miejsc. Zdecydowałem się na wariant ‘klasyczny’, czyli zobaczenie tego co zobaczyć trzeba. Pomyślałem, że będzie to również świetna okazja, by zrobić kolejną plenerowa sesję zdjęciową. Zwłaszcza że Pumy, które wybrałem przyjechały z Londynu i tez chciałyby zobaczyć stolicę.

Pałac Kultury (wł. Pała Kultury**), pierwszy przystanek mojej wycieczki. Wiele osób twierdzi, że jest brzydki, trąci socjalizmem itd. Jak dla mnie jest genialny i to właśnie dlatego. Będąc przy nim nie trudno wyobrazić sobie Orwellowską rzeczywistość. Beton, szarość, przytłaczający nastrój i wyplucie z ludzkich emocji. Cieszę się, że nie żyłem w czasach, w których powstawało to dzieło architektury.

Muzeum Powstania Warszawskiego. Jedno z tych miejsc, które nie tylko warto, ale i trzeba zobaczyć. Placówka robi ogromne wrażenie, zarówno ze względu na formę ekspozycji, jak również na samą treść. Jak dla mnie drugie najciekawsze muzeum w Polsce. Na pierwszym miejscu są nadal krakowskie Podziemia Rynku, ale może to wynikać z mojej fascynacji średniowieczem :) W każdym razie na pewno obydwa miejsca warto odwiedzić.

Park Łazienkowski. Miła odmiana od ruchliwego i głośnego miasta. Nie to, żeby pełne turystów, spacerowiczów i biegających dzieci miejsce było jakoś spokojne :)

Ostatnim przystankiem było Stare Miasto. Właściwie to tylko Plac Zamkowy, gdyż parę minut po moim przybyciu rozpoczęła się straszna ulewa. Szkoda, bo planowałem tego dnia jeszcze przejść się po zabytkowych uliczkach. No nic, może następnym razem. Jest przynajmniej po co wracać.
Wszystko z czasem się kończy. Skończyła się ładna pogoda. Skończyła się wycieczka. Skończyła się również opowieść tych pumek. Skończyła się tam, gdzie rano się rozpoczęła...


* Znaczy się na praktyki.
** Znający polską edycję Munchkina wiedzą o co chodzi. :)

piątek, 22 lipca 2011

Peace, anarchia i... łazienka


- A gdyby tak wziąć jakąś parę ze sobą? - Tak zrodził się pomysł wykonania pierwszej wyjazdowej sesji fotograficznej. Długo myślałem którą parę wybrać. Uznałem, że anarchistyczne Converse idealnie wpasują się w klimat pewnej zapuszczonej łazienki.


Prawdę powiedziawszy, na tą parę czekałem bardzo długo. Jak dobrze liczę, a nie liczę dobrze, to będzie gdzieś ze cztery lata, czyli od I semestru studiów. Oczywiście wtedy jeszcze nie wiedziałem, że będę je chciał. Nic dziwnego, wtedy były jeszcze nowe i nie miały w sobie tego czegoś. Sytuacja zmieniła się jakiś czas później, może rok albo dwa.


Przyznam, że zdobycie tej pary było nie lada wyczynem. Przyczyny były dwie. Po pierwsze cały mój projekt został, skądinąd słusznie, za bardzo dziwny. Była to pierwsza przeszkoda, którą jednak z czasem jakoś udało się przeskoczyć. Druga trudność była równie duża, tym razem z mojego punktu widzenia była dziwna. Ex-właściciel* jest niesamowitym chomikiem, który przywiązuje się do swoich rzeczy. Podejrzewam, że gdyby nie przeprowadzka, to nie udałoby mi się ich zdobyć.


Poprosiłbym ex-właściciela o napisanie krótkiej historii tych butków, ale w uzyskałbym którąś z następujących odpowiedzi lub ich kombinację:
- To jest dziwne.
- Nie wiem, chyba muszę to przemyśleć.
- Wiesz przecież, że nie umiem pisać.


Naturalnie mógłbym sam coś więcej napisać na podstawie strzępów informacji, które do mnie dotarły ale chyba wolę tego nie robić**.


* A może ex-właścicielkę. Cóż... zasadniczo, to wiem kto to jest, to oczywiste, ale pewnie ta osoba by się pogniewała, gdybym napisał coś więcej. Przyjdzie mi jeszcze rok przebywać z tym osobnikiem i chyba wolę mu nie podpadać ;)
** Patrz ostatnie zdanie pierwszej gwiazdki :)


wtorek, 5 lipca 2011

Jak Feniks z popiołów


Superstary to jeden z najbardziej kultowych modli jakie widział świat. Podobają się wszystkim i, co ważniejsze, pasują do wszystkiego. Nie ważne czy jesteś hiphopowcem, metalem, chłopakiem czy dziewczyną. Te buty będą Ci pasować.


Sam miałem parę Superstarów. Właściwie nadal mam ale chociaż już w nich nie chodzę. Dużo ze mną przeszły – Tatry, koncerty, nawet były na imprezie rekonstrukcyjnej na Wolinie i pod Grunwaldem. Dlatego tak ucieszyłem się jak zobaczyłem, że do pary której tyczy się wpis, był dodany krótki liścik...


"Jak już wspomniałam – jest to ważna i najukochańsza para butów jaką miałam – od dzieciństwa marzyłam o Superstarach – pierwsze prawdziwe kupiłam mając 20 lat. Buty przeszły ze mną pogo na wielu koncertach w tym pamiętny Woodstock, na którym poznałam póki co największą miłość mojego życia (on też uwielbiał Superstary)."


"Buty te zeszły wiele kilometrów w wielu miastach Polski i Europy. Zaliczyły trasę stulecia (Metallica, Slayer, Authomax, Mega death ) oraz długo wyczekiwane Blood 4 blood (najgorszy koncert życia). Są już naprawdę zmaltretowane, poza tym miłość też się skończyła i dlatego chcę je oddać w twoje ręce – żeby rozstać się z przeszłością. Pozdrawiam!

Kasia :P"


Czas iść dalej, zostawić przeszłość za sobą. Każdy krok przyniesie coś nowego. Kolejne koncerty, przyjaźnie, miłość... Nie ma co oglądać się za siebie.



A te buty? Są już wolne! Czeka je nowe życie, niech powstaną jak Feniks z popiołu i lecą...