piątek, 30 kwietnia 2010

Doniczki

Jakiś rok temu doszedłem do wniosku, że wypadałoby jakoś zagospodarować parapet. Roślinki wydały się oczywistym rozwiązaniem, zatem udałem się do jednego z marketów i zakpiłem kilka sztuk. Niestety, studencka kieszeń nie jest zbyt zasobna, nie dziwi wiec, że zabrakło mi kasy na jakieś ciekawe doniczki. Oczywiście można było kupić najtańsze plastikowe, ale one wydały mi się zbyt standardowe... I wtedy przypomniała mi się pewna strona poświęcona ekologi, recyklingowi i tym podobnym sprawą. Były na niej m.in. pokazane doniczki wykonane ze starych butów, a że takowych mam dostatek, to czemu by nie poświęcić kilku par?



Obecnie na parapecie stoi 6 roślinek: 3 kaktusy, aloes, palemka i cytrynka. W zeszłym roku miałem jeszcze cebulę oraz rzeżuchę. Szczególnie ta ostatnio fajnie wyglądała - taki zielony dywan :)


Wkrótce trzeba będzie jeszcze rozważyć przesadzenie kilku roślinek, szczególnie cytryna i palemka się o to prosi. Po pierwsze dlatego, że urosły, a ziemia nie była dostatecznie mocno ubita, przez co teraz powstało wiele pustych przestrzeni. Ponadto same adidasy uległy lekkiej 'degradacji'. Czas wybrać nowe donice :)


Jak widać, roślinki mają się dobrze. Cytrynka ma owoc - cytrynę - kto by się spodziewał. A przed kilkoma dniami zaczęła kwitnąć. Pozostałe rośliny też mają się dobrze. Zatem można przyjąć, że koncepcja się sprawdziła. :)


Zamieszczam kilka linków które były inspiracją. Niestety nie mogę obecnie znaleźć tej strony o której wspominałem powyżej :(
http://www.flickr.com/photos/7504140@N04/442647676/
http://www.flickr.com/photos/56148877@N00/3655318729/
http://www.flickr.com/photos/shoesvregina/2659578551/

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Podsumowanie pewnego geszeftu...

... czyli o czarnych Pumach J :)

W zeszłoroczne lato, zobaczyłem bardzo fajne Pumy u pewnej koleżanki - rzeczonej J. Oczywiście, bardzo chciałem je mieć, ale czułem, że nie ma na to szans. Kolejne buty, które by pasowały do kolekcji, wylądują na śmietniku. Nie była to komfortowa myśl, ale co można było zrobić? Zapytać się o nie? NIGDY! Wizja reakcji tej osoby paraliżowała mnie przed jakimkolwiek działaniem. W myślach już słyszałem szyderczy śmiech i złośliwe uwagi.


Ale na jesieni coś zaczęło pękać. Zastanawiałem się, jak długo będę jeszcze unikał sięgnięcia tego, co chcę. Ostatecznie w grudniu przełamałem się i... zapytałem. Wysłałem maila do partnera tej koleżanki - K - (razem chodzimy na treningi). 10 minut później otrzymałem SMS-a. Tysiąc myśli przebiegło mi przez głowę... Oczyma wyobraźni widziałem już informację, że chyba spadłem z księżyca wzbogaconą wymyślnymi flugami. Nacisnąłem 'Wyświetl'. Powoli docierało do mnie, że rzeczywistość rozminęła się z wyobrażeniami i że wiadomość miała zupełnie inną treść... "Spoko. Jak będą te pumy jeszcze w domu, to są Twoje. Szacun stary. Za hobby"...



To było niesamowite uczucie. Euforii z osiągnięcia celu mieszała się z zadowoleniem z siebie. W końcu pierwszy raz się odważyłem prosić znaną mi osobę o wsparcie kolekcji.


W ciągu najbliższych paru dni okazało się, że Pumy są nadal na stanie. Nie dalej niż przed tygodniem je odebrałem. Wreszcie są moje, a jeszcze pół roku temu myślałem, że to nie możliwe...


Jaka z tego płynie konkluzja?

Chyba każdy z nas nie raz stanął przed sytuacją, gdy chciał coś dostać, osiągnąć jakiś cel, ale z braku wiary nie odważył się po to sięgnąć. Brak odwagi by się zapytać? Strach przed reakcją? Obawa przed poruszeniem tabu? A może wszystko na raz? Zabawne jak wiele tracimy, bojąc się spróbować osiągnąć cel...